Zwiedzanie miasteczka

Obecnie Pstrąże nadal znajduje się na terenie czynnego poligonu, na który jest zakaz wstępu. Nie ma co się łudzić, nikt nie dostanie oficjalnego pozwolenia wstępu. Znam tylko jedną osobę, której to się udało. Maciej Boryna – to miłośnik historii Dolnego Śląska, autor kilkunastu książek o Szprotawie i Borach Dolnośląskich.

Ze względu na trudne warunki zagrażające zdrowiu, a także życiu, swoim artykułem nie namawiam do eksploracji tego miejsca!!!

Jeśli jednak ktoś chce na własne oczy przekonać się, ile zostało z dawnego garnizonu, musi przede wszystkim być bardzo ostrożny. Trzeba nie tylko uważnie patrzeć pod nogi, ale i zadzierać głowę, aby nie nadziać się na  różne sterczące elementy. Mój znajomy nadział się na wystającą rurkę, na szczęście skończyło się tylko na sporym guzie i lekko rozciętym czole.

Trzeba też wypatrywać licznych studzienek, które w ogóle są niezabezpieczone, a bywają naprawdę głębokie.

Na poligonie znajdziemy pełno wykopów, służących dawniej do ćwiczeń.

Zwracamy uwagę również na wykopy „poszukiwaczy”. Las jest pełen niezasypanych dziur. Złomiarze wykopują z ziemi kable, które zawierają sporo miedzi, a ta jak wiadomo jest w cenie. niestety dołków już po sobie nie zakopują.

Pełno też jest pozostałości po zasiekach, metalowych siatkach ogrodzeniowych i wystających rur z ziemi. Na poniższym zdjęciu fragment płotu z drutu kolczastego akurat dobrze widoczny, ale były też takie, które ledwo było widać i można było się w ten drut zaplątać albo rozciąć sobie ubranie.

No i uważamy na leżącą i niczym nie zabezpieczoną amunicję, niewybuchy i niewypały. Nie wszystkie są tylko ćwiczebne. Tych nie zabieramy ze sobą ani nawet nie dotykamy!!!

Wchodząc do ruin obiektów koniecznie trzeba zwrócić uwagę, czy na pewno jest to bezpieczne. Większość budynków posiada stropy naprawdę w złym stanie.

A wszystkie budynki w ogóle nie posiadają już metalowych barierek, które zostały skradzione przez złomiarzy.

 

I najważniejsze. Teren jest pilnowany przez ochronę, jeżdżącą samochodami. Nie wiem co robią ze złapanymi „wycieczkowiczami”. Być może tylko każą im zawrócić, ale mają prawo wezwać policję, a ta może wystawić mandat w wysokości od 50 zł. wzwyż oraz zatrzymać do wyjaśnienia na 24/72 godziny.

Ja byłam w Pstrążu osiem razy. Ochroniarzy z daleka widziałam ze trzy – cztery razy. Oni mnie nie, ale to dlatego, że ja nie chodzę głównymi drogami. Wiem też, że mają przy sobie broń i korzystają z niej. Prawdopodobnie jest to tylko straszak, ale trudno mi po oddanych strzałach coś więcej wywnioskować. Byłam świadkiem jak grupa małolatów penetrowała bloki na osiedlu, drąc się przy tym niemiłosiernie. A ponieważ ja nie toleruję takiego zachowania, wraz ze znajomym oddaliliśmy się od nich, kierując swe kroki do innego budynku. Młodzi poszli w stronę ruin szkoły. W pewnym momencie usłyszeliśmy jadące samochody z ochroną, a po chwili padła seria strzałów. Odgłosy strzałów dochodziły z terenu szkoły… Podejrzewam, że to tylko straszak na małolatów, ale przeżycie dla nas było bezcenne. Zwłaszcza, że była to nasza pierwsza wizyta w Pstrążu!!!

 

Szczegółowe plany Pstrąża.Opracowanie własne.

Przygotowanie do wyprawy

Zawsze zanim gdziekolwiek wyjadę szukam informacji na interesujący mnie temat. Przeglądam liczne strony internetowe, fora, blogi. Zawsze też mam przy sobie papierową mapę, bo telefon może nas zawieść (bateria zwykle wyładuje się w najmniej odpowiednim momencie; warto też mieć „power bank”). Biorę coś do picia i jedzenia, bo nigdy nie wiadomo jak długo przyjdzie nam spędzić czas w odciętym od cywilizacji miejscu. Dodatkowo zabieram rękawiczki (świetnie chronią przed otarciami), latarkę, żel odkażający do mycia rąk, aparat fotograficzny plus dodatkowe baterie (naładowane!!!), coś pod tyłek kiedy będę jeść (w tej roli świetnie sprawdza się kawałek maty antyszronowej do szyb samochodowych. Z jednej strony jest to folia (chroni przed wilgocią), z drugiej strony pianka (chroni przed zimnem, dzięki niej można nawet siedzieć na kamieniu czy murku).

Najważniejsza jednak rada to zachować zdrowy rozsądek i pamiętać o odpowiednim obuwiu, najlepiej takim z grubszą podeszwą. Mój znajomy nadział się na wystający gwóźdź, który przebił mu podeszwę buta mimo, iż miał odpowiednie obuwie. Nie chcę nawet sobie wyobrazić, jakby się to skończyło, gdyby przyszedł w zwykłych trampkach. A widziałam na własne oczy jak dziewczyny chodziły po ruinach w… balerinkach i sandałach.

 

 








Autor:
Data:
sobota, 11 stycznia, 2020 at 15:46
Kategoria:
Urbex, martyrologia, cmentarze, pomniki, militaria, zabytki techniki
Komentarze:
Możesz zostawic odpowiedz
RSS:
Możesz sledzic komentarze tego postu poprzez Kanal RSS

Dodaj komentarz