Kapliczki i krzyże spotkamy wszędzie. Przechodzimy obok nich niemalże codziennie, choć rzadko je zauważamy. A one mają swoją historię do opowiedzenia. Tak też jest i w przypadku…
Przy drodze ze Zdzieszowic na Górę Św. Anny napotkamy piękną kapliczkę typu domkowego. Jest to obiekt na planie prostokąta. Murowany, otynkowany, nakryty dachem dwuspadowym.
Według legendy w tym miejscu dawniej rósł olbrzymi dąb, pod którym spotkali się trzej bracia. Na drzewie wisiał obraz Świętej Rodziny uciekającej z Egiptu. Bracia idąc na wojnę, przyklękli przed obrazem, aby pomodlić się. Wkrótce pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę, gdyż walczyli na różnych frontach. Minęły długie lata. Wojna skończyła się, a mężczyźni powróciwszy z tułaczki znów spotkali się pod dębem. Tym razem modlili się, dziękując za szczęśliwy powrót.
Według innych przekazów obraz przedstawia wizerunek ojca i dwóch synów. To były czasy wojny trzydziestoletniej. Najpierw na wojnę wyruszył ojciec. Minęło kilka lat. Synowie podrośli. Kiedy ojciec długo nie wracał, a zmartwiona matka wylewała morze łez, synowie postanowili, że też pójdą na wojnę i odnajdą ojca. Matka nie chciała stracić synów, ale upór młodszego z synów spowodował, że w końcu ustąpiła i pobłogosławiła chłopaków. Minęło wiele lat. Kobieta nie chciała pogodzić się z myślą, że jej najukochańsze osoby już nie wrócą. Codziennie wyglądała na drogę, czy aby nie widać jej męża i synów. W końcu wojna skończyła się i ci, którzy przeżyli mogli już wrócić do swoich domów. Pewnego popołudnia do dębu zbliżył się starszy, schorowany żołnierz. Ukląkł przed Najświętszą Panienką i dziękował za ocalenie. Wnet przy jego boku pojawili się jacyś młodzieńcy, którzy również żarliwie dziękowali za szczęśliwy powrót do domu. Po chwili starszy wojak rozpoznał w młodych, swoich synów. Cała trójka ruszyła szybkim krokiem do matki, która codziennie wyglądała ich powrotu. Kiedy wszyscy spotkali się razem, radości i łzom wzruszenia nie było końca.
W dowód wdzięczności za ocalałe życie, niebawem ojciec z synami wybudowali kapliczkę. Wewnątrz powiesili obraz przedstawiający trzech klęczących żołnierzy pod dębem i modlących się przed obrazem Świętej Rodziny. Pod obrazem umieszczono napis:
„Rozważcie o ludzie, cud nad cudami, tu klęczy ojciec z dwoma synami. Sercem pokornym i pełnym miłości dziękują Boskiej dobrotliwości. Za pomoc na wojnie srogiej zaznaną, za powrót do domu szczęśliwy dany”
Po obu stronach kapliczki posadzono dwa dęby, które dwieście lat później ścięto. W ich miejsce zasadzono lipy.
W okresie międzywojennym jakiś wandal zdewastował kapliczkę. Kapliczka została odbudowana przez robotników drogowych, którzy w pobliżu budowali drogę na Górę Św. Anny, ponieważ to właśnie jednego z nich podejrzewano o ten haniebny wyczyn.
Nowy obraz został namalował na blasze przez p. Richtera, mieszkańca Góry Św. Anny. Obraz zawisł w kaplicy w 1928 roku. W nowej wersji zmianie uległ tekst, który teraz brzmi:
Za łaską Bożą wróciliśmy, ja Wasz ojciec i Wy, moi synowie, z wojny. Poznawszy jej okropność, błagamy Królową Pokoju i Świętą Annę, Patronkę naszą, by więcej nie spotkało to nieszczęście ojczyzny naszej.
Natomiast droga została oddana do użytku 4 czerwca tego samego roku.
W nocy z 10 na 11 marca 2019 roku nad Opolszczyzną przeszła potężna wichura, która przyniosła wiele szkód. Złamała m.in. konar lipy, który z kolei spadając, uszkodził dach kapliczki. Obraz na szczęście tym razem ocalał.
Warto wspomnieć, że dawniej ten teren wyglądał zupełnie inaczej. Kapliczkę zewsząd otaczał las z wiekowymi drzewami, w tym dorodnymi bukami i dębami. Natomiast od połowy XIX wieku okolica została skutecznie wykarczowana pod uprawy rolne. Dziś kapliczkę otaczają same pola. Nie ma już nawet lip, które ze względu na zły stan w 2019 roku zostały ścięte.
Miejsce to niedawno przeszło rewitalizację i wygląda zupełnie inaczej, niż na zdjęciach sprzed kilku lat.
W pobliżu kapliczki znajdują się stół i ławeczki. Do dzisiaj jest to miejsce odpoczynku pielgrzymów w drodze do Sanktuarium na Górze Św. Anny. Generalnie miejsce wygląda ładnie, jest zadbane, pojawiły się ławeczki i kosze na śmieci. Ale w moim odczuciu znajduje się tu zbyt dużo przedmiotów i zrobił się taki jarmark różnorodności. Przy trawniku (nie wiem po co, bo jest krawężnik) pełno słupków biało-zielonych. Do tego na drzewach, słupkach i płocie kilka światełek odblaskowych. Całość wygląda jak dla mnie dość tandetnie. Brakuje jeszcze tylko budki z lodami i karuzeli dla dzieci. Jak widać, czasem mniej znaczy lepiej, bo można naprawdę przedobrzyć. A szkoda, bo miejsce ma potencjał, aby być takim zacisznym i ustronnym. Oczywiście to tylko moja opinia. Być może innym nie przeszkadza takie nagromadzenie rzeczy.
Opracowała
Mariola Nagoda (Opolanka z pasją)
Źródło:
Zeszyty Eichendorffa 2007, nr 19 (Emanuel Tischbierek „Kapliczka Trzech Braci pod Górą Św. Anny” w tłumaczeniu prof. Joanny Rostropowicz)
3 sierpnia, 2021 at 14:45
Fakt, okropnie to teraz wygląda.