Epidemia, izolacja, przymusowe szczepienia, zakaz zgromadzeń, masowych imprez, pielgrzymek. Brzmi znajomo, prawda? Ale ja wcale nie piszę o koronawirusie Covid-19, tylko o epidemii czarnej ospy, która pojawiła się pewnego lata we Wrocławiu. To było gorące, wręcz upalne lato 1963 r.

W dniu 22 maja 1963 r. z pobytu służbowego w Azji (jedne źródła mówią o Indiach, inne o Birmie i Wietnamie) wrócił agent Służb Bezpieczeństwa, podpułkownik Bonifacy Jedynak tzw. pacjent Zero (w wykazie zachorowań opisany jako pacjent nr 1, lat 43). Kilka dni później 2 czerwca z gorączką, bólami mięśni i wysypką trafił do szpitala MSW przy ul. Ołbińskiej we Wrocławiu (szpital nr 1), gdzie umiejscowiono go w izolatce. Liczne źródła podają, że u Jedynaka zdiagnozowano błędnie malarię. Jest niemal pewne, że miał on tę malarię, bo potwierdził to gdański Instytut Chorób Tropikalnych, ale również ospę, której nikt nie rozpoznał. Znaleziono w jego krwi pasożyty zimnicy, co odwróciło uwagę od innych objawów. Wracającego do zdrowia Jedynaka 15 czerwca wypisano do domu.
Kiedy Jedynak opuścił szpital, salowa zajmująca się sprzątaniem izolatki, Janina Powińska (pacjent nr 2, lat 52) zachorowała. Zdiagnozowano u niej ospę wietrzną i skierowano do szpitala zakaźnego im. Ludwika Rydygiera (szpital nr 2), gdzie przebywała w od 22 czerwca do 2 lipca.

Parę dni później zachorowała jej 27-letnia córka Leokadia Kowalczyk (pacjent nr 4), pracująca jako pielęgniarka w szpitalu nr 3. Lekarze na podstawie wstępnych badań uznali, iż pacjentka choruje na białaczkę, która ma wyjątkowo ostry przebieg. Mimo takich objawów, jak krwawe wybroczyny na błonach śluzowych, wewnętrzne krwawienia, zapalenia płuc wykluczono chorobę zakaźną. Objawy te wzięto za uczulenie na antybiotyk. Kobieta zmarła po kilku dniach, zostawiając rocznego synka Pawełka. Przed śmiercią Leokadia była na weselu szwagierki, w którym brało udział ok. 100 osób.

Wkrótce do szpitala nr 2 trafił też syn salowej, 14-letni Czesiek (pacjent nr 6) oraz lekarz Stefan Zawada (pacjent nr 5, lat 44), który salową leczył. U obu zdiagnozowano ospę wietrzną i obaj zmarli w bardzo krótkim czasie.
W tym samym szpitalu hospitalizowany był również pięcioletni chłopiec Krzyś D. (pacjent nr 7), leczony od 24 czerwca z powodu ospy wietrznej zwanej też wiatrówką. Leżał w jednej sali z chorą salową Janiną Powińską (pacjent nr 2). Jego ciało pokryło się plamistą wysypką, przechodzącą w grudki i pęcherzyki. A ponieważ na ospę wietrzną choruje się tylko raz w życiu (chłopiec już przechodził wcześniej ospę wietrzną), lekarze zorientowali się, że mają do czynienia z inną chorobą, ale jeszcze nie wiedzieli z jaką.

Fragment tabeli z wykazem zachorowań na ospę, źr. B. Arendzikowski, W. Kocielska, H. Przestalska, Epidemia ospy we Wrocławiu w roku 1963.

 

Czarną ospę miał rozpoznać już 20 czerwca młody lekarz stażysta z oddziału skórnego, dr Nikifirow. Jednakże dalsze konsultacje lekarzy specjalistów ze szpitali zakaźnych obaliły tę tezę.

Dr Jerzy Bogdan Kos, lekarz chorób zakaźnych w wywiadzie udzielonym w 2018 r. na pytanie, dlaczego lekarzom tak trudno było uwierzyć w epidemię, powiedział: „To niedowierzanie opóźniło chyba proces decyzyjny. Nikt nie chciał uwierzyć, że to się wydarzy na taką skalę. Kiedy dr Bogumił Arendzikowski 15 lipca jako pierwszy powiedział na głos: „Mamy we Wrocławiu ospę”, dyrektor Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej odpowiedział mu: „Boguś, rozum ci się poplątał?” Dr Arendzikowski nie zrezygnował, napisał meldunek, podał przypadki chorych z nazwiskami i jeszcze raz stawił się przed dyrektorem. Tym razem został potraktowany poważnie. Te działania obudziły wszystkich innych. Przyjechał prof. Julian Rychard, dyrektor Departamentu Epidemiologicznego z Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej. Ściągnęli lekarzy, którzy widzieli przypadki choroby w Indiach i krajach Afryki Północnej i mogli powiedzieć: „Tak, to ospa”. Taki był początek”.

Dopiero 15 lipca powiadomiono służby epidemiologiczne o podejrzeniu czarnej ospy. Pobrano próbki od dziecka i wysłano do Zakładu Medycyny Tropikalnej w Gdańsku. Ta potwierdziła, że mają do czynienia z wirusem variola vera, czyli wirusem prawdziwej (czarnej) ospy. Prawdziwa ospa nie była szerzej znana środowisku lekarskiemu. Początkowo nikt nie chciał uwierzyć, że to czarna ospa, bo zniknęła ona całkowicie kilkadziesiąt lat temu. A przynajmniej tak się wydawało. Poza wiedzą teoretyczną lekarze nie mieli żadnego doświadczenia.

Ospa prawdziwa (variola vera) – to jedna z najgroźniejszych chorób zakaźnych. Cechuje się dużą śmiertelnością. U osób szczepionych ok. 3 %, a u osób nie szczepionych śmiertelność dochodzi do 30 %, a w postaci krwiotocznej nawet do 95 %. Choroba przenosi się drogą kropelkową oraz przez kontakt z chorym lub jego przedmiotami osobistymi.

Specjalny komunikat Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej w sprawie zaistniałej sytuacji epidemiologicznej, źr. Gazeta Robotnicza 25 lipca 1963 r., nr 174.

Ciekawostką jest, że podpułkownik Bonifacy Jedynak jako jedyny mający bezpośredni kontakt z czarną ospą przeżył, a pozostałe osoby, które zaraził – nie. Być może było to spowodowane tym, że jako tajny pracownik służb, wyjeżdżający często za granicę, był szczepiony również przeciwko ospie prawdziwej. Z innych ciekawostek, pułkownik zajmował m.in. stanowisko zastępcy szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Opolu od 4 grudnia 1950 roku do 14 lutego 1954 r. W 1980 r. otrzymał stopień generalski. Bonifacy Jedynak zmarł 27 lutego 2013 r. w wieku 93 lat. O ile informacje na Jego temat można znaleźć w IPN-ie oraz na stronie Wikipedii, tak nigdzie nie mogłam znaleźć zdjęcia, dopiero na jednej rosyjskiej stronie.

Generał Bonifacy Jedynak – pacjent „Zero”, źr. www.shieldandsword.mozohin.ru.

Stan epidemiczny
Stan alarmowy we Wrocławiu ogłoszono 15 lipca 1963 r., a stan epidemiczny dwa dni później. W lokalnej gazecie ukazała się krótka lakoniczna notatka o wystąpieniu pięciu przypadków zakażenia ospą prawdziwą.

Najmłodszy pacjent chorujący na ospę prawdziwą, fot. J. Bakalarski, źr. Ossolineum.pl.

17 lipca 1963 r., po 49 dniach od pierwszego zachorowania, wprowadzono stan epidemii. Kierownictwo nad akcją epidemiologiczną powierzono głównemu inspektorowi sanitarnemu, który jednocześnie pełnił funkcję wiceministra Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej – prof. Jerzemu Kostrzewskiemu oraz dr Juliuszowi Rychardowi, dyrektorowi tego departamentu. Zaraz też obaj udali się do Wrocławia.

Zarządzenie o wstrzymaniu urlopów, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

W Polskiej Kronice Filmowej można obejrzeć króciutki filmik, trwający zaledwie 2,5 minuty, opowiadający o tym co dzieje się w mieście podczas epidemii. Autorem filmu jest Józef Bakalarski. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, iż J. Bakalarski był jedynym filmowcem, który został wpuszczony do objętych kwarantanną wrocławskich izolatoriów.

Fragment filmu dokumentalnego ukazujący Wrocław podczas epidemii w 1963 roku, źr. Polska Kronika Filmowa  nr 63/34A.

Upoważnienie wystawione operatorowi PKF, Józefowi Bakalarskiemu przez Jerzego Rodziewicza, Państwowego Inspektora Sanitarnego miasta Wrocławia (szefa Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej), do przebywania jedynie na terenie parku szpitala ospowego w Szczodrem. Wyraźnie podkreślono, że obowiązuje ono tylko w dniu wydania dokumentu, czyli 3 września 1963 r., źr. Kraska-Lewalski A., Czarna Pani we Wrocławiu…

24 lipca powołano dwa zespoły do walki z wirusem, jeden działający na terenie miasta, drugi na terenie województwa. Pierwszy znajdował się przy Prezydium Rady Narodowej miasta Wrocławia, kierowany przez przewodniczącego Bolesława Iwaszkiewicza. Drugi przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, kierowany przez zastępcę przewodniczącego, Zygmunta Surowca.

Zarządzenie ogólne Państwowego Wojewódzkiego Inpektoratu Sanitarnego, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Kwarantanna

15 lipca zamknięto trzy szpitale, w których przebywali chorzy na ospę, a wszystkich (pacjentów, personel medyczny i pozostałych pracowników szpitala) objęła kwarantanna.

Fragment Zarządzenia Państwowej Inpekcji Sanitarnej z dn. 15 lipca 1963 r. nakładającej kwarantannę na wybrane szpitale, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Szpital nr 1 (szpital MSW przy ul. Ołbińskiej)
W szpitalu nr 1 (to ten, w którym rozpoznano pierwsze ognisko choroby, z pacjentem tzw. Zero) objęto kwarantanną 93 chorych i 130 pracowników szpitala. Zachorowały trzy osoby: dwóch lekarzy i żona jednego z lekarzy. Na najwyższym piętrze utworzono oddział obserwacyjno-izolacyjny dla osób, które miały bezpośredni kontakt z osobami chorymi na ospę (tzw. kontakt I rzędu). Oddział ten miał osobną klatkę schodową, odrębny węzeł sanitarny oraz wydzielony personel lekarsko-pielęgniarski. Pacjenci nie opuszczali pomieszczeń. Komunikowali się przy pomocy telefonu. Dzięki przestrzeganiu izolacji tutaj nie pojawiły się nowe zachorowania.

To tutaj powstał także wierszyk o czarnej ospie:

Szpital nr 2 (szpital im. Ludwika Rydygiera przy ul. Rydygiera 22)
Gorzej było w szpitalu nr 2. Źródłem zachorowań byli pacjenci nr 2, 5 i 6, od których zaraziło się dwanaście osób (sześć osób personelu i sześć pacjentów szpitala). Trzy zachorowania dotyczyły osób już wypisanych ze szpitala, ale przed nałożeniem na szpital kwarantanny.

Instrukcja o przeprowadzeniu kwarantanny w Szpitalu im. Rydygiera, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Pierwszym chorym był pięcioletni chłopiec Zbysio, który przebywał w szpitalu od 24 czerwca i leczony był z powodu ospy wietrznej. Chłopiec leżał w jednej sali z chorą salową (pacjent nr 2). Szpital zamknięto 15 lipca, a chorych (pacjentów nr 2, 5, 6 i 7) przewieziono do szpitala epidemicznego. W szpitalu przeciwko ospie zaszczepiono wszystkich pracowników i chorych. Wydzielono osobne oddziały obserwacyjne, a szpital podzielono piętrami na segmenty nie stykające się wzajemnie.

Nowe zachorowania w tym szpitalu dotyczyły trzech osób z personelu (dwie pielęgniarki i praczka). Obie pielęgniarki pracowały na oddziale II. Tam, gdzie stwierdzono pierwsze cztery przypadki ospy. Praczka natomiast przychodziła na oddział II, aby zaspokoić swoją ciekawość. Możliwe, że mogła też zarazić się przez bieliznę chorych. Potem zachorowały kolejne trzy pielęgniarki. One również pracowały na oddziale II. Z oddziału nr I zachorowała również pięcioletnia dziewczynka, która zetknęła się z chorym na czarną ospę pacjentem nr 7 w gabinecie rentgenowskim. Zachorowała też pacjentka o inicjałach Z.K. (pacjent nr 50). Kobieta przebywała w szpitalu od czerwca i na tyle dobrze się czuła, że swobodnie chodziła po całym szpitalu. Wiedziona ciekawością trafiła do sali dla chorych na ospę.

Na rozwój epidemii w tym szpitalu złożyło się zbyt późne rozpoznanie ospy u pierwszych czterech chorych, a stąd brak odpowiedniego zabezpieczenia (izolacji), zbyt późne wprowadzenie ścisłej izolacji pacjentów chorych na ospę, nie przestrzeganie izolacji wewnątrzszpitalnej tak przez personel, jak i pacjentów oraz niedopełnienie obowiązku zaszczepienia przez personel medyczny szpitala w 1962 roku.

Szpital nr 3 (Oddział II Miejskiego Szpitala Chorób Zakaźnych)
Szpital ten był największym ogniskiem epidemii, którego źródłem była pielęgniarka Leokadia Kowalczyk (pacjent nr 4). Bezpośrednio od niej w szpitalu zaraziło się 25 osób. Od tych chorych wtórnie zakaziło się kolejnych osiem osób. Z personelu zachorowało dziewięć osób, pozostali to pacjenci szpitala i trzy osoby, które odwiedzały szpital. Trzy osoby zmarły.

Kwarantanną zostało objętych 241 chorych i 190 pracowników. Szpital podzielono na segmenty oddziałami (interna, chirurgia). Wydzielono dwa pomieszczenia z osobnym węzłem sanitarnym i personelem na izolatkę.
Nowe zachorowania zaczęły się jeszcze 15 lipca (w dniu kwarantanny). Zachorowała pielęgniarka o inicjałach B. H (pacjent nr 14), która wprawdzie pracowała na oddziale chirurgii dziecięcej, ale odwiedzała swoją chorą koleżankę Leokadię Kowalczyk (pacjent nr 4), leżącą na oddziale I. Dalsze zachorowania dotyczyły pracowników szpitala, którzy mieli kontakt z pacjentką nr 4. Były to między innymi: dwie salowe (pacjent nr 20 i 33), pracownik kostnicy (pacjent nr 24), noszowy (pacjent nr 19), podwórzowy (pacjent nr 39), studentka III roku medycyny (pacjent nr37), dwie pacjentki, które leżały na jednej sali z pacjentką nr 4 (pacjent nr 31 i 35), pacjentka z oddziału Chirurgii I (pacjent nr 21), która przyszła odwiedzić chorą koleżankę Leokadię K. (pacjent nr 4). Kolejna grupa zakażeń to rodzina D.E., pracownika szpitala nr 3: synowa i dwoje wnuków (pacjent nr 40, 36 i 37). O pozostałych przypadkach nie będę pisać, bo lista jest dość długa.

Leokadia K. była bardzo lubianą pielęgniarką, cieszyła się ogromną sympatią wśród znajomych, stąd tak wiele osób chciało ją odwiedzać. Przypomnijmy, że u chorej rozpoznano ostrą białaczkę szpikową, więc nie stosowano żadnych środków ostrożności. Kiedy zmarła, jeszcze przez kilka dni każdy, kto chciał mógł oglądać zwłoki. Do tego w pogrzebie uczestniczyło wiele osób.

Chora oprócz osób zakażonych w szpitalu, zaraziła też sześć innych osób: swojego męża (pacjent nr 30), siostrę (pacjent nr 15), koleżankę z kursu pielęgniarskiego, jej męża i dziecko (pacjent nr 25, 23 i 27), znajomą (pacjent nr 18). Od tych chorych zakaziły się kolejne osoby. Kwarantanną objęto także Szkołę Pielęgniarską, do której na kurs pielęgniarstwa uczęszczała Leokadia K.

Wraz ze szpitalami, które nie posiadały jeszcze przygotowanych izolatoriów, zdecydowano o nałożeniu kwarantanny na wszystkich mieszkańców budynku przy ul. Bujwida 35. Decyzja ta wynikała z faktu, że mieli kontakt z kobietą zamieszkującą to miejsce, będącą chorą na ospę.

Szpitale ospowe
Kiedy kolejne osoby zaczęły zarażać się, władze zostały zmuszone do zorganizowania szpitali ospowych, aby odseparować chorych w warunkach ścisłych rygorów sanitarnych. Niestety Miejski Szpital Chorób Zakaźnych we Wrocławiu, mieszczący się przy ul. Piwnej, w którym przebywali chorzy na ospę, nie spełniał wymogów. Inne szpitale, w których znajdowały się oddziały zakaźne nie posiadały urządzeń do oczyszczania i dezynfekcji ścieków.

W tym celu zaadaptowano szpital w Szczodrem, w którym znajdował się oddział leczenia żółtaczki. Przewieziono do niego 17 lipca wszystkich chorych na ospę, personel oddziału oraz lekarzy, kontaktujących się bezpośrednio z chorymi. Szpital mógł pomieścić 40 pacjentów, a jego kierownictwo powierzono dr Alicji Surowiec. Szpital podlegał pełnej izolacji. Przy budynku dyżurowały posterunki Milicji Obywatelskiej ze względu na plotki sugerujące ewakuację wszystkich mieszkańców wioski i przewiezienie do ich domów chorych na ospę. We wsi krążyła nawet informacja, że są tacy, którzy chcieli spalić to „gniazdo zarazy”.

Szczodre, szpitalem kierowała dr Alicja Surowcowa, na zdj. z prawej, obok dr Danuta Oleksin.

Kilkuletni chłopiec, jeden z najmłodszych pacjentów szpitala ospowego w Szczodrem wyleczony z ospy, źr. Kraska-Lewalski A., Czarna Pani we Wrocławiu.

Posterunek Milicji Obywatelskiej przed szpitalem w Szczodrem. Milicjanci sprawdzają stosowne zezwolenia, źr. www.polska-org.pl.

 Pracownicy i chorzy szpitala ospowego w Szczodrem, fot. M. Dołęga, źr. Ossolineum.pl.

Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej (PWRN) we Wrocławiu w obawie przed przepełnieniem szpitala ospowego w Szczodrem, otworzył kolejny w Prząśniku koło Legnicy. Utworzono go w budynku Wojewódzkiego Szpitala Dermatologicznego, mieszczącego się w dawnym pałacu. Kierownictwo objęła dr Halina Tarnowska, a od 22 sierpnia dr Julita Rek.

Szpital w Prząśniku, podział na strefy skażoną (brudną) i czystą, fot. M. Dołęga, źr. Ossolineum.pl.

Szpital ospowy w Prząśniku. Dr Wanda Dzierżkowa z Basią – najmłodszą pacjentką szpitala. Dziewczynka jest po zabiegach pielęgnacyjnych, te ciemne przebarwienia spowodowane są fioletem gencjanowym, którym smarowało się pęcherzyki. fot. M. Dołęga, źr. Ossolineum.pl.

W wyniku przeprowadzonej lustracji w szpitalu w Prząsniku w dniu 31 sierpnia, Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna we Wrocławiu stwierdziła wiele trudności i niedociągnięć:
– brak pralni do prania przeddezynfekowanej odzieży obsługi karetek,
– brak kadzi do dezynfekcji bielizny obsługi karetek,
– brak kuchni polowej celem dostarczenia gorącej wody,
– brak drzewa dla komory i kuchni,
– brak dla personelu części zamkniętej szpitala pojemników na odpady kuchenne i zużyte, brudne opatrunki,
– brak wyposażenia szpitala w rękawice gumowe, fartuchy,
– brak zestawów dla obsługi karetek.
Problem braku podstawowych środków ochrony, jak rękawice i fartuchy pojawiał się niemalże w każdym szpitalu i izolatorium. Brakowało środków opatrunkowych, termometrów, papieru toaletowego. W Prząśniku problemem było też regularne opróżnianie szamba.

Prząśnik raport kontroli w szpitalu, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Z kolei na wrocławskim Psim Polu został utworzony szpital obserwacyjny pod kierownictwem dr Julity Rek, a od 22 sierpnia dr Stachurskiej. Mieścił się on w budynku internatu Technikum Budowy Silników.

Izolatoria

Decyzję o utworzeniu izolatorium w Praczach Odrzańskich podjęto 16 lipca 1963 roku. Dwa dni później przerwano zajęcia na kursie szkoleniowym, które odbywały się w Technikum Mechanizacji Rolnictwa. Słuchaczom nakazano zaszczepić się, a następnie posłano ich do domu. W międzyczasie budynek przystosowano do przyjęcia pacjentów. Miejsce to wydawało się idealne. Dziewięć dwukondygnacyjnych pawilonów, z których każdy posiadał 90 łóżek. Do tego obiekt usytuowany był poza centrum miasta z dogodnym dojazdem. Już 25 lipca w izolatorium przebywało 220 osób.

Budynek Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Praczach Odrzańskich, w którym od lipca do wrześniu 1963 roku mieściło sie izolatorium, źr. www.fotopolska.eu.

Pensjonariusze izolatorium w Praczach Odrzańskich, źr. www.fotopolska.eu.

Pensjonariusze izolatroium w Praczach Odrzańskich, źr. www.fotopolska.eu.

Niestety izolatorium to nie było przygotowane na przyjęcie tylu pacjentów. Brakowało wszystkiego: od pościeli, środków dezynfekujących, papieru toaletowego, fartuchów lekarskich, ciepłej wody. Nie było nawet ani jednego termometru.

Zdarzały się także przypadki pijaństwa. Niektórzy wykorzystując dziurawe ogrodzenie, uciekali, by po chwili wrócić z napojami alkoholowymi. Pacjenci stosowali teraz nową „szczepionkę” w postaci 100 gramów alkoholu. „Szczepionka” ta w widoczny sposób poprawiała nastrój. Alkohol przemycali też kierowcy, niektórzy sanitariusze, strażnicy. Szmuglowano go także w skrzynkach z wodą mineralną. W innych przypadkach dostarczali go najbliżsi w paczkach. Później wszelkie paczki były poddawane kontroli.

Do Izolatorium trafiły też panie lekkich obyczajów:) Jednym z wyjątkowo trudnych przypadków było ciężarna kobieta, którą taksówką przywiózł do szpitala mąż. Kobieta źle się czuła oraz miała krwawienia. Szybko okazało się, że przyczyną nie jest ciąża, lecz zakażenie ospą. Trudnym zadaniem stało się odnalezienie taksówkarza, który, jeśli zaraził się od pasażerki, mógłby sam roznosić chorobę po całym mieście. Jedyna pewna informacja to fakt, że miał na sobie koszulę w kratę i jeździł samochodem marki Warszawa. Z kolei zarażona ciężarna mieszkała obok zakładu zajmującego się repasacją pończoch. Koniecznym stało się więc przeniesienie pracownic do izolatorium. Jak się wkrótce okazało, owy zakład pończoszniczy tak naprawdę był domem publicznym, a panie zajmowały się najstarszym zawodem świata, czyli prostytucją. Panie były wściekłe, że ktoś je wydał i straciły na dłuższy czas możliwość zarobkowania, więc z zemsty podawały kontakty do swoich znajomych, których nie lubiły lub które były ich konkurencją. W ten sposób w Izolatorium znalazło się około 30 pań prostytutek.

Pod koniec lipca utworzono kolejne izolatorium w Państwowej Szkole Położnych (kierownik dr Halina Tarnowska) w Praczach Odrzańskich, w Szkole Pielęgniarek (kierownik dr Henryka Goździk) oraz na Psim Polu w budynku Technikum Budowy Silników (kierownik dr Zbigniew Hora) we Wrocławiu.

Brama główna izolatorium na Psim Polu. Za bramą widoczny jest próg ułożony ze starych materacy, nasączonych chloraminą, które służyły do dezynfekcji kół samochodów wjeżdżających i opuszczających teren kwarantanny, źr. Ossolineum.pl.

Posterunkowy milicjant pilnujący wejścia do izolatorium na Psim Polu, źr. G. Trzaskowska, Epidemia czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 r.

Lekarz w izolatorium na Psim Polu, źr. Fotopolska.eu.

Osoby przywiezione do ośrodka izolacyjnego z pierwszego kontaktu, czyli te, które miały bezpośredni kontakt z chorym na ospę, były zobowiązane pozostawać na wydzielonym obszarze, który był ogrodzony. Życie w izolacji nie należało do najłatwiejszych. Obowiązywały surowe zasady podobne do tych obowiązujących w szpitalach dla chorych na ospę. Przez trzy tygodnie osoby te musiały przebywać w zamknięciu. Odwiedziny bliskich były zakazane. A każdy dzień przypominał poprzedni. Wszechobecna była monotonia i nuda. Osoby izolowane miały niewiele możliwości rozrywki: gry planszowe, karty, radio, rozmowy… Nie było jak dzisiaj telefonów komórkowych ani dostępu do Internetu. Nawet telewizor nie był powszechnie używany.

Życie w izolatorium na Psim Polu – pacjenci wykorzystujący słoneczną pogodę na opalanie, fot. M. Dołęga, źr. www.polska-org.pl.

Życie w izolatorium na Psim Polu – dzieci grające na zawieszonych butelkach, źr. www.fotopolska.eu.

Życie w izolatorium na Psim Polu – pacjenci korzystający z ładnej pogody odpoczywaja na trawie, źr. www.fotopolska.eu.

Życie w izolatorium na Psim Polu – mężczyźni grający w karty, fot. M. Dołęga, źr. www.polska-org.pl.

Pewnym przerywnikiem tejże rutyny były wizyty oficjalnych gości, takich jak przedstawiciele władz lokalnych i państwowych. Niemałą sensację wzbudziły odwiedziny Adama Rapackiego – ministra spraw zagranicznych, Jerzego Sztachelskiego – ministra zdrowia i opieki społecznej, Romana Werfela – dyrektora Zakładu Historii Stosunków Polsko-Radzieckich Polskiej Akademii Nauk i byłego sekretarza propagandy w Komitecie Wojewódzkim PZPR we Wrocławiu, prof. Bolesława Iwaszkiewicza – przewodniczącego Prezydium Rady Narodowej miasta Wrocławia.

Izolatorium na Psim Polu – wizyta ministra Adama Rapackiego, fot. M. Dołęga, źr. Ossolineum.pl.

Izolatorium na Psim Polu – wizyta przedstawicieli rządu i władz miejskich, od lewej: Adam Rapacki, Jerzy Sztachelski, Roman Werfel, prof. Bolesław Iwaszkiewicz, fot. Mieczysław Dołęga, źr. Ossolineum.pl.

Ogromnym problemem było nakarmienie wszystkich izolowanych osób, ponieważ rzadko, który obiekt posiadał własną kuchnię. Posiłki rozwożono przy pomocy akumulatorowych wózków marki Stal-258, typ WA-2. Producentem ich był kombinat Huta Stalowa Wola. Wózek był w stanie transportować materiały o wadze do dwóch ton na stosunkowo krótką odległość, np. na terenie zakładów. Prędkość jazdy tych wózków bez obciążenia wynosiła 14,5 km/h. Jedzenie przywożono w specjalnych wojskowych termosach, które dyżurni na poszczególnych blokach w asyście pielęgniarek lub sanitariuszy rozdawali pensjonariuszom.

Rozwożenie posiłków w kuchni izolatorium na Psim Polu, źr. www.fotopolska.eu.

Gotowanie posiłków w kuchni izolatorium na Psim Polu, źr. www.fotopolska.eu.

Izolatorium na Psim Polu, w oczekiwaniu na obiad, źr. www.fotopolska.eu.

Izolatorium na Psim Polu w porze obiadowej. Ciemna plama przed furtką to rozlana chloramina, źr. A. Kraska-Lewalski, Czarna Pani we Wrocławiu…

Na początku sierpnia na potrzeby izolatorium zaadaptowano również Dom Studencki nr 3 „Labirynt” we Wrocławiu (kierownik Józef Kłaptocz). Tutaj mogło przebywać jednocześnie nawet 400 pacjentów. Dodatkowo zarezerwowano miejsca w budynku internatu Szkoły Żeglugi Śródlądowej oraz w hotelu Stadionu Olimpijskiego, ale ostatecznie nie skorzystano z nich.

Dom Studencki nr 3 „Labirynt” we Wrocławiu zaadaptowany na izolatorium, którego wejścia pilnuje milicjant, fot. Mieczysław Dołęga, źr. Ossolineum.pl.

Dom Studencki nr 3 „Labirynt” we Wrocławiu zaadaptowany na izolatorium, źr. G. Trzaskowska, Epidemia czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 r.

Budynki izolatoriów były ogrodzone drutem kolczastym. Pilnowały je posterunki Milicji Obywatelskiej. Pacjentom codziennie mierzono temperaturę, zaglądano do gardła, sprawdzano skórę. W razie jakichkolwiek wątpliwości kierowano ich do izolatki.

Psie Pole, codzienny przegląd stanu zdrowia pacjentów, źr. G. Trzaskowska, Epidemia czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 r.

Do 15 sierpnia w izolatoriach wrocławskich przebywało 1078 osób.

Tabela osób przebywających w izolatoriach na dzień 15 sierpnia, źr. G. Trzaskowska, Epidemia czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 r.

Mapa rozmieszczenia komór dezynfekcyjnych obsługujacych izolatory na terenie ówczesnego woj. wrocławskiego, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Pomimo uspokajających i rzadkich, wręcz lakonicznych komunikatów ze strony władzy, ludzi ogarnęła panika. Zwłaszcza w Izolatoriach, gdzie początkowo wszyscy byli odcięci od informacji z zewnątrz. Zaczęły pojawiać się wyssane z palca opowieści, jakoby miasto wymarło, a na ulicach leżały tysiące trupów, których specjalne służby nie nadążają chować. Czy to Wam nie przypomina marcowych opowieści z 2020 roku, o setkach trupów na ulicach Włoch?

Powielano też plotkę jakoby chorobę miał przywlec cyrk, w którym zachorowała tancerka na linie, do tego mająca romans z oficerem B. Jedynakiem. Taka informacja pojawiła się nawet w notatce Służb Bezpieczeństwa jako donos. W innej plotka głosiła, iż do szpitala przywieziono osobę czarnoskórą, która była obsypana krostami i strupami, a personel myślał, że to świerzb.

Kiedy do izolatorium w Praczach Odrzańskich wjechała wojskowa ciężarówka dezynfekcyjna z kominem, pacjenci przekazywali sobie przerażające opowieści, że jest to krematorium, służące do palenia zwłok chorych na ospę. Nad szpitalem rzeczywiście widać było unoszący się dym, ale pochodził on nie z krematorium, którego nie było, a komory dezynfekującej bieliznę.

Izolatorium w Praczach Odrzańskich, komora dezynfekcyjna w jednym z szpitali, fot. E. Wołoszczuk, źr. www.polska-org.pl.

Izolatorium w Praczach Odrzańskich, komora dezynfekcyjna, źr. Z. Hora, Variola Vera.

Izolatorium w Praczach Odrzańskich, odkażanie, źr. Z. Hora, Variola Vera.

Izolatorium w Praczach Odrzańskich, przygotowywanie worków z odzieżą pacjentów do dezynfekcji w specjalnej komorze, źr. www.fotopolska.eu.

Komora dezynfekcyjna w Szczodrem dostarczona przez Wojsko Polskie, źr. Kraska-Lewalski A., Czarna Pani we Wrocławiu…

Izolatorium na Psim Polu, jedna z ważniejszych czynności to dokładne mycie rąk i ich dezynfekcja, fot. M. Dolega, źr. www.polska-org.pl.

W izolatoriach dochodziło również do bójek i awantur. Dla pacjentów sprawiających wyjątkowe trudności przygotowano karne izolatorium w Miejskiej Izbie Wytrzeźwień przy ul. Sokolniczej. Kierownikiem administracyjnym był Leopold Arendt. Trafiały tu osoby szczególnie uciążliwe. Po wyjściu z takiego izolatorium, osoby te były karane wyrokiem sądu lub kolegium.

Zdarzały się również ucieczki ze szpitali i izolatoriów. Nierzadko matki próbowały uciec, bo zostawiły w domu maleńkie dzieci bez opieki. Powołano Zespół Opieki Osób nad Rodzinami Izolowanych. Członkowie owego Zespołu opiekowali się pozostawionymi w domu dziećmi i zwierzętami. Z obawy przed zarażeniem, wielu sąsiadów nie chciało przejąć tych obowiązków.

Głośna sprawa była jednego pacjenta, który do ucieczki wykorzystał stare przejście w piwnicy. Milicjantom udało się go znaleźć dopiero po trzech dniach. Ukrywał się w piwnicach domów, a potem na terenie ogródków działkowych. Niestety jego zatrzymanie nie było proste, bo mężczyzna będący pod wpływem alkoholu pluł na funkcjonariuszy i krzyczał, że wszystkich pozaraża. Dopiero wezwani strażacy, ubrani w kombinezony ochronne, obezwładnili pacjenta i doprowadzili z powrotem do szpitala.

W izolatorium na Psim Polu powstał nawet hymn, śpiewany przy różnych okazjach:

Przed blokami izolatoriów ustawione były tablice szkolne, na których zapisywano codziennie raporty o stanie ilościowym pacjentów oraz prośby pensjonariuszy. Na jednej z tablic w izolatorium na Psim Polu zanotowano w dniu 14 sierpnia:
Prosimy o szachy, warcaby, karty do kanasty, płyty patefonowe.
Stan pensjonariuszy przebywających na kwarantannie: Mężczyźni – 11, Kobiety – 41, Personel – 7, Razem dorośli – 59, Dzieci – 16, Niemowlęta – 1, Razem dzieci – 17, Ogółem – 76 osób. Miejsc wolnych – 16.

Jedna z wielu tablic informacyjnych w izolatorium na Psim Polu, źr. www.polska-org.pl.

Lekarz naczelny izolatorium zobowiązany był również do przesyłania codziennych raportów ze stanem ilościowym izolowanych osób.

Telegram o nakazie codziennego przekazywania telefonogramem sytuacji epidemiologicznej, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Raport lekarza naczelnego izolatorium w Praczach Odrzańskich z dnia 9 sierpnia 1963 r., źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Raport lekarza naczelnego izolatorium Psie Pole z dnia 18 sierpnia 1963 r., źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Łącznie o zakończenia akcji VV odizolowano ponad 1400 osób w samym mieście i ok. 1000 w całym ówczesnym województwie wrocławskim. Koszt wyżywienia osób przebywających w izolatoriach i szpitalach wyniósł we Wrocławiu 2 mln zł. w woj. wrocławskim 540 tys. zł.

Chaos i panika

W szpitalach, izolatoriach, wszelkich urzędach panuje chaos organizacyjny. Nikt nic nie wie. Informacje docierają z opóźnieniem, tak samo jak różne instrukcje i rozporządzenia. Tak naprawdę nawet nie wiadomo, kto kieruje akcją ospową: główny inspektor sanitarny, Komitet Koordynacyjny, czy może przewodniczący Prezydium Rady Narodowej miasta? Dopiero pod koniec lipca, prowizorka zaczęła ustępować zorganizowanemu działaniu. Powstało 11 zespołów operatywnych, które zajęły się różnymi zadaniami zwalczania epidemii. Był to zespół kierownictwa, konsultantów, kontaktów, kwarantannowy, izolatoriów, szpitali ospowych, szczepień, dezynfekcji, opieki, transportu i łączności oraz zespół finansowo-gospodarczy.

Wiceminister zdrowia prof. Jan Kostrzewski i kierownik Wydziału Zdrowia PWRN we Wrocławiu Władysław Penar w sztabie kacji VV w siedzibie Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej miasta Wrocławia przy ul. Składowej we Wrocławiu, źr. G. Trzaskowska, Epidemia czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 r.

Również personel Sanepidu wrocławskiego był intensywnie zaangażowany w działania. Do ich obowiązków należało nie tylko rozpoznawanie objawów zakażenia ospą, koordynacja przemieszczania pacjentów między szpitalami a izolatorami, ale również pełnienie roli detektywów medycznych. Śledzili oni łańcuch powiązań między różnymi przypadkami i starali się zlokalizować osoby, które mogły stanowić potencjalne źródło nowych zakażeń.

Pracownicy wrocławskiego Sanepidu, uczestnicy walki z ospą, źr. www.Fotopolska.eu.

Personel stacji Sanepid przy ul. Elżbiety we Wrocławiu, źr. www.Fotopolska.eu

Zestawienie kontaktów I rzędu zarejestrowanych w ówczesnym woj. wrocławskim na dzień 24 lipca, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Informacja z ilością kontaktów I rzędu w ówczesnym woj. wrocławskim na dzień 5 sierpnia, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Według informacji Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemilogicznej z dnia 3 sierpnia w ówczesnym woj. wrocławskiej (stan na 31 lipca), chorych na czarną ospę było 11 osób, ilość podejrzanych przypadków wynosiła 7 osób. Ilość kontaktów I rzędu 655, ilość kontaktów wykluczonych 97, kontakty umieszczone w izolatoriach 450, do wyjasnienia i izolacji 60, adresy nieznane 3.

Informacja Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemilogicznej z ilością chorych oraz kontaktów I rzędu w ówczesnym woj. wrocławskim na dzień 3 sierpnia, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Raport z dnia 27-28 lipca 1963 r. do Ministra Zdrowiai Opieki Społecznej – Departament Sanitarno-Epidemiologiczny o ilości przypadków zachorowań, podejrzanych, izolowanych, kontaktów I rzędu oraz zaszczepionych, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Chociaż komunikaty w prasie pojawiały się na ostatnich stronach gazet i były one dość lakoniczne, aby nie wywoływać paniki, to mimo wszystko dochodziło do wybuchów histerii wśród mieszkańców. Ulicą Wrocławia szła młoda 15-letnia dziewczyna, która od dziecka chorowała na egzemę. W którymś momencie ktoś z przechodniów wypatrzył na jej kończynach zmiany skórne. Po chwili wokół dziewczyny zaczęli gromadzić się ludzie, krzycząc, że dziewczyna jest zakażona ospą i rozsiewa zarazę. Padały mocne i obelżywe słowa: „Ta lafirynda roznosi zarazę!”. Niemal doszło do linczu na nastolatce. Rozwścieczony tłum zatrzymał przejeżdżającą karetkę. Z karetki wysiadła lekarka i po wstępnych oględzinach nakazała zebranym osobom rozejść się, a zapłakaną dziewczynę odwiozła do domu. Podobno do końca epidemii dziewczyna nie wychodziła już z domu. Na szczęście takie przypadki zdarzały się sporadycznie.

O histerii świadczy również przypadek pewnego lekarza, który uciekł ze szpitala ospowego. Okazało się, że lekarz już od dawna miał zaplanowaną wycieczkę do Bułgarii, zorganizowaną przez Polski Związek Motorowy. Dzięki międzynarodowemu listowi gończemu udało się go złapać na granicy rumuńsko-bułgarskiej. Na polecenie władz został zatrzymany i przewieziony do kraju. Zdarzało się również, że lekarze i sanitariusze, w obawie o własne zdrowie, odmawiali udania się do chorego.

Ciekawym przypadkiem był też pewien pacjent, który sprawiał wiele kłopotów personelowi szpitala w Prząśniku. Wciąż awanturował się, żądając wypuszczenia. Uzasadniał to tym, że jest zdrowy. I faktycznie, w krótce okazało się, że sposób, w jaki trafił do szpitala był niezwykły. Pacjent ten był narzeczonym kobiety pracującej jako magazynierka pieczywa w WZPP, która została niedawno izolowana. Symulując objawy ospy, zgłosił się do władz sanitarnych. Pacjent został umieszczony w szpitalu w Prząśniku. Po dwóch dniach, gdy dowiedział się, że jego narzeczona przebywa w szpitalu w Szczodrem, wyjawił całą prawdę, domagając się uwolnienia. Niestety został już zaklasyfikowany jako kontakt pierwszego rzędu. Udawał chorobę tylko po to, aby być blisko ukochanej. Można mówić o prawdziwej miłości i poświęceniu, choć z drugiej strony także o lekkomyślności, bo przez niego, wielu jego współpracowników z zakładu pracy zostało także niepotrzebnie zamkniętych w izolatorium.

Witamy się bez podawania rąk

Dziś w dobie pandemii koronawirusa witamy się łokciami, ale to już w 1963 roku pojawiły się tablice z napisem: „Witamy się bez podawania rąk”.

Wejście do gmachu Prezydium Rady Narodowej miasta Wrocławia. Podczas epidemii ospy we wszystkich urzędach i budynkach wisiały tablice lub zwykłe kartki przypominające o nie witaniu się przez podawanie rąk, źr. Ossolineum.pl.

Powołano specjalną grupę dezynfekcji, dezynsekcji i deratyzacji, której zadaniem była dezynfekcja miasta. W mieście wszędzie unosił się zapach środków dezynfekcyjnych: chloraminy i lizolu. Klamki budynków użyteczności publicznej owinięte były gazami nasączonymi chloraminą.

Uchwyty drzwiowe owinięte bandażami nasączonymi chloraminą – środkiem dezynfekujacym, źr. Z. Hora, Variola Vera.

Na ulicach można było spotkać karetki, w których siedzieli dziwnie ubrani lekarze. Był to zespół składający się z lekarza konsultanta. Każdy zgłoszony przypadek ospy musiał zostać skontrolowany przez lekarza konsultanta. Gdy wyjeżdżali do pacjenta, musieli zakładać ubranie ochronne, składające się z białej płóciennej bluzy i spodni, czepka, rękawic, okularów ochronnych i gumowych butów. Ich diagnoza była ostateczna.

Lekarze-konsultanci z Olsztyna w specjalnych strojach ochronnych, podczas wizyty w szpitalu ospowym w Prząśniku, fot. M. Dołęga, źr. Ossolineum.pl.

Zestaw dla konsultanta, źr. Archiwum Państwowe we Wrocławiu.

Karetka Pogotowia Ratunkowegow czasie epidemii ospy we Wrocławiu, fot. Eugeniusz Wołoszczuk, źr. www.polska-org.

W celu przeprowadzenia dezynfekcji łącznie do wszystkich powiatów dawnego woj. wrocławskiego dostarczono za pośrednictwem Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia: 40 ton wapna chlorowanego, 5,5 tony chloraminy, 800 kg lizolu, 60 kg formaliny, 98 bombek aerozolowych, 14 aparatów do dezynfekcji i innych środków. Do akcji wykorzystano dwa samoloty sanitarne, dwa helikoptery, siedem wozów sanitarnych, pięć karetek do przewozu chorych, piętnaście karetek do przewozu kontaktów, sześć wozów ospowych, jeden furgon, jeden wóz ciężarowy.

Dezynfekcja kół karetek pogotowia, źr. Kraska-Lewalski A., Czarna Pani we Wrocławiu…

Pracze Odrzańskie, urządzenie do dezynfekcji, fot. Eugeniusz Wołoszczuk, źr. www.polska-org.

W mieście wzrosło spożycie alkoholu. Powszechnie panowało przekonanie, że wódka jest remedium na wirusa. Nawet osoby, które do tej pory stroniły od alkoholu, profilaktycznie też wypijały kieliszek tego trunku.

cdn…

Opracowała Mariola Nagoda

Bibliografia

Arendzikowski B., Kocielska W., Przestalska H., Epidemia ospy we Wrocławiu w roku 1963, „Przegląd epidemiologiczny”, 1964, nr 2, s. 153-163.

Binczycka-Anholcer M., Imiołek A., Bioterroryzm jako jedna z form współczesnego terroru, „Hygeia Public Health”, 2011, nr 46, s. 326-333.

Chomiczewski K., Zabezpieczenie Polski przed atakiem bioterrorystycznym, „Przegląd epidemiologiczny”, 2003, nr 57, s. 363-368.

Dolnośląski Rocznik Statystyczny 1964, J. Łaba (pod red.), Wrocław 1964.

Dolnośląski Rocznik Statystyczny 1965, T. Bartosiewicz (pod red.), Wrocław 1965.

Hora Z., Variola Vera, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1982.

Kostrzewski K., Magdzik w., Epidemie ospy w Polsce w latach 1953-1963, „Przegląd epidemiologiczny”, 1964, nr 2, s. 141-151

Kozińska A., Służby bezpieczeństwa a środowisko pielęgniarskie podczas wystąpień warszawskich w 1963 roku w zasobach archiwum IPN, „Medycyna nowożytna”, 2011, nr 17/1, s. 239-253.

Kraska-Lewalski A., Czarna Pani we WrocławiuEpidemia ospy prawdziwej w 1963 r. w archiwum i obiektywie Józefa Bakalarskiego, operatora Polskiej Kroniki Filmowej, „Czasopismo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich”, t. 30, s. 153-170.

Majewski J., Zasadzień Z., Pysz J., Ospa w woj. opolskim w 1963 roku, „Przegląd epidemiologiczny”, 1964, nr 2, 197-204.

Madej T., Czy akcja VV była mistyfikacją komunistycznych władz? Kulisy epidemii ospy prawdziwej we Wrocławiu w 1963 r.,https://pubmedinfo.wordpress.com/2016/04/14/akcja-vv-kolejna-zaraza-czy-mistyfikacja-i-prowokacja-wladz-kulisy-epidemii-ospy-prawdziwej-we-wroclawiu-w-1963-r-prawda-mity-niewygodne-fakty/ (dostęp 16.10.2020).

Migdalska-Kassurowa P., Obodowska-Zysk W., Powikłania po szczepieniu przeciw ospie w Warszawie w 1963 r.

Nowak P., Bioterroryzm i chemoterroryzm jako formy współczesnego terroryzmu. Zapobieganie atakom w Rzeczypospolitej Polskiej, „Kultura bezpieczeństwa” 2019, nr 36, s. 46-72.

Ochlewski A., Walka z epidemią Ospy we Wrocławiu, „Przegląd epidemiologiczny”, 1964, nr 2, s. 184-188.

Penar S., Przyłęcki S., Żołnierkowa D., Ospa prawdziwa w woj. wrocławskim w roku 1963, „Przegląd epidemiologiczny”, 1964, nr 2, s. 189-196.

Trzaskowska G., Epidemia czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 roku, Wrocław 2008.

Trzaskowska G., Na drugiej linii. Epidemia ospy prawdziwej w Polsce z 1963 r. w świetle dokumentów Służby Bezpieczeństwa, „Śląski kwartalnik historyczny Sobótka” 2014, nr 2, s. 64-81.

Skotnicka-Palka M., 97 dni grozy. Epidemia ospy prawdziwej we Wrocławiu, „Kwartalnik Pamięć i Przyszłość”, 2013, nr 13 (21), s. 21-30.

Surowcowa-Świdzińska, a., Tarkowska-Gawron B., Hawling T., Oleksin D., Przebieg kliniczny ospy w epidemii wrocławskiej w 1963 r. ze szpitala w Szczodrem, „Przegląd epidemiologiczny”, 1964, nr 2, s. 165-172.

https://www.nature.com/articles/d41586-019-03103-4 (dostęp 16.10.2020).

https://www.wroclaw.pl/dla-mieszkanca/jerzy-bogdan-kos-o-ospie-1963-we-wroclawiu (dostęp 16.10.2020).

Źródła:
Wyrok sądu w sprawie małoletniego Zbigniewa W.: https://sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe/orzeczenia-sadow/ii-cr-310-68-wyrok-sadu-najwyzszego-520094496 (dostęp 16.10.2020).

Ustawa z dnia 13 listopada 1963 r. o zwalczaniu chorób zakaźnych, Dz.U. 1963 nr 50 poz. 279, https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19630500279 (dostęp 16.10.2020).

Ustawa z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, Dz.U. 2020 poz. 374, https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20200000374 (dostęp 16.10.2020).

 

 








Autor:
Data:
piątek, 29 marca, 2024 at 16:00
Kategoria:
Urbex, martyrologia, cmentarze, pomniki, militaria, zabytki techniki
Komentarze:
Możesz zostawic odpowiedz
RSS:
Możesz sledzic komentarze tego postu poprzez Kanal RSS
  1. Epidemia czarnej ospy w 1963 roku w Opolu | Opolanka z pasją Says:

    […] we Wrocławiu pojawiła się straszna choroba zakaźna, jaką jest ospa prawdziwa. Pisałam o niej w pierwszej części oraz […]

Dodaj komentarz