pon.
14
sty

 

Kompleks młyński Amerykan, w gwarze śląskiej „Amerikon”, znajduje się dwa kilometry od wsi w Pisarzowice w gminie Strzeleczki. Na kompleks składają się młyn, spichlerz oraz budynek mieszkalny z piekarnią i oborą. Z powodu ogromnych i do tego pięknie zdobionych obiektów, zabudowania te często mylnie nazywa się folwarkiem.

Styl florencki

Budynki wzniesiono w stylu arkadowym (niem. Rundbogenstil), nawiązujący do stylu neorenesansu włoskiego (florenckiego). Styl ten w tym rejonie jest niezwykle unikatowy.

Styl arkadowy, zwany też okrągło-łukowym największą popularność zdobył w latach 70. i 80. XIX wieku w Niemczech. Propagowany był jako niemiecki styl narodowy. Polegał na czerpaniu z wzorców architektury romańskiej, renesansowej, a także wczesnochrześcijańskiej i bizantyjskiej. Style ten pojawiał się głównie na budynkach użyteczności publicznej. Wyróżniającymi cechami są monumentalizm obiektów, prosta bryła, płaski dach, otwory drzwiowe i okienne zamknięte łukami, obecność arkadowych krużganków, pilastry, boniowanie.

Młyn, spichlerz i dom mieszkalny posiadają niemalże wszystkie cechy stylu neorenesansu florenckiego. Pomimo fatalnego stanu obiektów widać ich prostą bryłę w formie prostokąta. Kondygnacje wyraźnie są oddzielone gzymsami, elewacja zwieńczona jest ozdobnym gzymsem. Budynki posiadają otwory drzwiowe i okienne zakończone łukami ze zdobieniami imitującymi arkady. Na elewacji młyna widać jeszcze pozostałości po boniowaniu. To te fragmenty tynku, naśladujące układ kamieni w murze (dużych cegieł).

Budowle swoją architekturą nawiązują pałacu Rucellai we Florencji, autorstwa Leona Battista Alberti’ego. Natomiast polską „kopią” będzie spichlerz, znany bardziej jako Twierdza Modlin nad Narwią.

 

Spichlerz w Pisarzowicach.

Spichlerz-Twierdza Modlin nad Narwią. fot. pochodzi ze strony www.wikipedia.org

Pałac Rucellai we Florencji. Fot. pochodzi ze strony www.commons.wikimedia.org

 

Historia

Pierwsze wzmianki o wsi Pisarzowice pochodzą z 1285 roku. Wieś nazywała się wówczas Villa Scriptoris (wieś pisarza) i należała do rycerza Adco von Schreibersdorf. Posiadała dwa młyny, folwark, karczmę, kościół oraz obronną siedzibę rycerską położoną na wschód od wsi. Natomiast w 1301 roku następuje zamiana właścicieli. Rycerz Adco przejmuje wieś Milejowice w księstwie bytomskim, w zamian swoje dobra oddaje opatowi Janowi z Henrykowa. A ponieważ klasztor w Henrykowie był filią klasztoru w Lubiążu, Pisarzowice stały się własnością klasztoru cystersów w Lubiążu. W połowie XV wieku wieś zostaje spalona przez husytów. Być może właśnie dlatego w 1502 roku opat Nikolausa von Longau pisze, iż w wiosce jest tylko „jeden dobry młyn z dwoma kołami, który pracuje nieprzerwanie przez cały rok”. Drugi prawdopodobnie został zniszczony przez najeźdźców.

W 1538 roku wieś jest w rękach rodziny Janikowskich. Po śmierci, od wdowy Katarzyny Janikowskiej wieś odkupuje Nikolaus Lassota von Steblau (Mikołaj Lassota na Steblowie). Lassota do 1557 roku był sędzią okręgu głogóweckiego, później kanclerzem księstwa opolsko-raciborskiego. Po jego śmierci (po 1580 roku) wieś przeszła w ręce protestantów.

 

280 lat Oppersdorffów

W 1646 roku właścicielem wsi był Johann Georg III Oppersdorff z Głogówka (1588-1651). Kupił ją od Hansa Wachtela. Johann był członek rady cesarskiej, starostą księstwa głogowskiego, landwójtem Górnych Łużyc.

 

Amerikon

W XIX wieku właścicielem Pisarzowic był hrabia (graf) Eduard Georg Maria von Oppersdorff (1800-1889).

Eduard Georg Maria von Oppersdorff. Fot. www.wikipedia.org

 

Hrabia Edi, jak go nazywano, sporo podróżował po świecie. Odwiedził również Stany Zjednoczone. To właśnie tam zafascynowała go nowoczesna technologia młynów. Postanowił swoją wiedzę przenieść na grunty rodzime. Najprawdopodobniej między rokiem 1845 a 1860 przebudowano młyn. W 1845 roku w źródłach pisanych można znaleźć notatkę dotyczącą młyna: „stary młyn wodny nad Osobłogą z trzema przylegającymi budynkami mieszkalnymi”

Młyn został przebudowany na wzór amerykański. Dlatego „amerykański”, ponieważ w 1783 roku amerykański konstruktor Oliver Evans zbudował pierwszy na świecie w pełni zautomatyzowany młyn zbożowy. Zastosowano w nim metodę pionowego transportu produktów przemiału za pomocą elewatorów kubełkowych. Dawny rękaw wełniany zastąpił pytel cylindryczny (metalowy). Transportu towaru dokonywano za pomocą ślimacznicy. Zastosowano także kamienie kwarcowe, a do pytlowania produktów mącznych użyto gazy jedwabnej.

Amerykański młyn Oliviera Evans’a z 1783 roku. Fot. pochodzi z książki „Młynarstwo zbożowe” Stanisław Małyszczycki

Stary młyn niemiecki. Fot. pochodzi z książki „Młynarstwo zbożowe” Stanisław Małyszczycki

 

Evans zbudował również pierwszy wysokoprężny parowy silnik tłokowy, służący do napędzania młyna. Wynalazł także przesiewacz wstrząsowy, chłodnicę mąki, dokonał ulepszeń w budowie kotłów parowych. W 1806 roku założył wytwórnię silników parowych.

Stworzony przez amerykanów nowy system mielenia zapewniał otrzymywanie cenniejszych gatunków mąk, które prócz pięknego wyglądu i dobrego smaku, dawały możliwość dłuższego przechowywania. Technologia ta oznaczała rewolucję w dziedzinie przemysłu młynarskiego. Wyręczała ludzi w ciężkiej i żmudnej pracy, jednocześnie przyspieszała tempo tych prac.

 

Jak działał młyn w systemie amerykańskim

Jak działał taki młyn można przeczytać w publikacji z 1890 roku „Młynarstwo zbożowe” Stanisław Małyszczycki (pisownia oryginalna):

„(…) daje się z łatwością poznać także sam system amerykański mielenia, w którym przede wszystkiem tkwi zasada dobywania z ziarna w jak najkrótszym czasie możliwie dużej ilości mąki, co w porównaniu z dawniejszym niemieckim systemem mielenia, gdzie stosowano wielokrotnie powtarzający się przemiał produktów mielenia, zostało tu urzeczywistnionem w wysokim nawet stopniu, gdyż przy pierwszem zaraz przemielaniu, oczyszczonego poprzednio, ziarna na doborowych kamieniach młyńskich, otrzymywano znaczną nawet ilość dobrej mąki.

 Ogólny zaś przebieg, kolejno po sobie idących, czynności młynowych w ówczesnym systemie amerykańskim jest następujący: ziarno, przeniesione za pomocą elewatora, lub ślimacznicy do właściwego kosza zasypowego, prowadzi się między dostatecznie daleko rozstawione względem siebie powierzchnie kamieni w złożeniu, poczem, będąc tu oswobodzone od przylegającego brudu i w części obłuskane pod działaniem sztucznego prądu powietrza, zostaje ono oczyszczone i następnie przeniesione tym samym sposobem, co poprzednio, na cylinder ziarnowy z oponą siatkową, gdzie, tak drobniejsze, jak i grubsze od pojedyńczych ziarnek zbożowych, zanieczyszczenia wydzielają się z takowego, podczas gdy bezpośrednio następujące potem rozgatunkowanie ziarna podług ciężkości pojedyńczych ziarnek i ostateczne wydzielenie z niego lekkich zanieczyszczeń odbywa się za po mocą dostatecznie silnego prądu powietrza; w taki więc sposób oczyszczone i rozgatunkowane ziarno poddaje się dopiero procesowi mielenia na doborowych i odpowiednio nakutych na swych powierzchniach mielących kamieniach młyńskich, zkąd zmielony produkt, zawierający w sobie mąkę, śrut i otręby w rozgrzanym stanie, prowadzi się także automatycznym sposobem do chłodnicy, poczem, gdy takowy należycie ostygnie, przechodzi na cylinder pytlowy, obszyty gazą, przyczem przez zastosowanie odpowiednich numerów takowej, daje się tu odsiewać mąkę różnych gatunków; wreszcie odchodzące z pytla śrut i otręby poddaje się oddzielnemi partyami dalszemu przemielaniu, mąkę zaś odpytlowaną, która zbiera się w osobnej skrzyni, pakuje się do beczek, lub worków. Wreszcie należy tu zanotować jeszcze, że wydajność ówczesnych młynów amerykańskich, w stosunku do zużywanej siły poruszającej, podług Ganzel’a i Wulffs, wynosiła przeciętnie 45 litrów pszenicy na 1 godzinę i 1 siłę konia parowego, przy przemiale takowej na lepsze gatunki mąki”.

 

Dalsza część historii

Od tej pory kompleks nazywany jest przez mieszkańców „Amerikon”. Na pewno w 1862 roku młyn działał już przy użyciu nowej technologii, ponieważ w gazecie „Neustädter Kreisblatt” z 26 lipca 1862 roku czytamy: „Amerykański młyn w Pisarzowicach koło Głogówka wymienia wszelkie zboża, według cen rynkowych na mąkę i paszę każdego gatunku. Istnieje również możliwość zakupu wszelkich gatunków mąki i paszy. Najlepsza obsługa zapewniona.”

Ogłoszenie z gazety ”Neustädter Kreisblatt” z 1862 roku.

Rocznik ”Neustädter Kreisblatt”.

 

Niestety nie wiadomo kto jest autorem przebudowy młyna. W 1928 roku we młynie pracowali: Franz Heimann- nadzorca młyna, Theophil Gotsch- stróż, Franz Kopka- woźnica, Gertrud Schattka- pomoc stajenna, Josef Kotschy- nadzorca pól, Robert Koschani- nadzorca łąk i August Neugebauer- gajowy.

Oprócz młyna w 1929 roku w kompleksie działała również piekarnia. Hrabia Edi bardzo chciał ulżyć kobietom, które w trudnych warunkach wypiekały chleb. Postanowił, że od tej pory chleb będzie wypiekany dwa razy w tygodniu i będzie rozdawany chłopom folwarcznym z Pisarzowic, Biedrzychowic, Brożca, Chudoby, Jarszowic, Nowych Kotkowic, Rzepcza, Ściborowic i Zawady. Do tej pory chłopi otrzymywali od pana zboże, które sami musieli wozić do młyna na zmielenie, potem już w domu wyrobić zaczyn (samo jego przygotowanie trwa ok. 20 h), uformować z niego bochenki, a następnie zawieźć do najbliższej piekarni. Cała procedura była powtarzana co tydzień. Niestety pomysł hrabiego nie cieszył się popularnością. Chleb wypiekany nową metodą miał był niesmaczny, by nie powiedzieć niestrawny. Według legendy już po miesiącu chłopi odmówili przyjmowania wypieków z piekarni i zażądali na powrót zboża. Podobno od tego czasu kompleks młyński był nieużytkowany, a sprowadzone zza oceanu maszyny stały bezużyteczne. Ile w tym prawdy, nie wiadomo. W każdym razie w 1930 roku hrabia Wilhelm Hans von Oppersdorff (1896-1989) sprzedaje młyn kupcowi Piusowi Janocha.

 

Mapa Pisarzowic z 1902 roku z zaznaczonym młynem.

Mapa Pisarzowic z 1931 roku z zaznaczonym młynem.

 

Ostatni przedwojenny młynarz

Pius Janoch pochodził ze Starych Kotkowic, gdzie prowadził sklep z akcesoriami potrzebnymi do produkcji rolniczej. Janoch był zręcznym handlowcem. Dostarczał okolicznym gospodarzom paszę i inne produkty potrzebne w rolnictwie. Od rolników skupował zboże oraz świeże warzywa, które następnie sprzedawał z zyskiem. Janoch wydzierżawiał również aleje z czereśniami, a zebrane owoce sprzedawał na miejskich targowiskach. Oczywiście nie robił tego wszystkiego sam. Zatrudniał bowiem kilku woźniców z zaprzęgami konnymi.

Kiedy w latach 20. XX wieku dorobił się już sporego majątku, mógł sobie pozwolić na zakup samochodu. Był to pierwszy samochód w Starych Kotkowiczach. Pojazd firmy Wanderer-Werke AG (z trąbką i ręcznym hamulcem na zewnątrz samochodu). Pius Janoch jednak do końca swojego życia nie nauczył się prowadzić auta, korzystał więc z usług innych ludzi (w tym bratanków), którzy go wozili.

Przykłady jak takie auta wyglądały w latach 1920-35:

Wanderer z lat 1920-35, źr. www.autogallery.org.ru

Wanderer z lat 1920-35, źr. www.autogallery.org.ru

Wanderer z lat 1920-35, źr. www.autogallery.org.ru

 

Po przejęciu młyna uporządkowano teren, wykarczowano pola, ma których zdążyły urosnąć drzewa, odbudowano stare budynki oraz wybrukowano drogę, której pozostałości widać do dzisiaj. Kompleks młyński rozwijał się świetnie. Właściciel wykupił okoliczne tereny. Łącznie w jego posiadaniu było 10 ha ziemi. Od 1937 roku w zarządzaniu majątkiem pomagali także dwaj bratankowie: murarz Joseph Janocha i młodszy brat Johann.

Młyn w Pisarzowicach stał się również miejscową atrakcją, odwiedzaną przez mieszkańców okolicznych wsi. Kompleks był odwiedzany przez najznamienitszych gości z okolicznych wiosek.

Pozostałość oryginalnej brukowanej drogi.

 

Młyn po II wojnie światowej

Niestety dobre czasy skończyły się wraz z nadejściem Rosjan w 1945 roku. Ówczesnej władzy bardzo nie była na rękę zaradność młynarza. Jak tylko mogli uprzykrzali mu życie. W wyniku częstych pobić Janoch umiera w 1946 roku. Młyn dziedziczy jego młodszy bratanek Johann Janocha (1908-1979), a pola i łąki przypadły w udziale starszemu bratankowi, Josephowi (1904-1969). Stara piekarnia zostaje przebudowana na chlewy i stajnie. Hoduje się w nim 6 krów, 2 konie, świnie i drób. W ten sposób powstaje małe gospodarstwo rolne.

 

Czasy współczesne

Kiedy młyn nie przynosi wystarczających zysków, większość zabudowań zostaje wynajęta państwu. Powstaje tutaj PGR. Część budynków przeznaczona jest jako mieszkalna, a część wykorzystywana jako magazyn broni dla polskiej armii. W latach 60. XX wieku znajdował się tu punkt poboru podatków oraz magazyn Zakładu Przemysłu Skórzanego „Otmęt”.

W 1969 roku umiera Joseph Janoch, a jego żona wyjeżdża do Niemiec. W 1977 roku zgodę na wyjazd dostaje także Johann Janocha z rodziną. Od tamtej pory młyn opustoszał całkowicie. Jedynie okoliczne ziemie są zagospodarowane przez wnuczkę Josepha Janochy, Gabrielę Fuchs z Chudoby.

W pobliżu budowli zachował się kanał, który niegdyś dostarczał wodę do młyna. Kanał w zależności od intensywności opadów bywa suchy lub płynie w nim woda.

Po lewej stronie drogi pozostałości kanału, który doprowadzał wodę do młyna.

 

Obecnie

Dziś po dawnym, prężnie działającym kompleksie zostały już tylko ruiny, niegdyś przepięknych zabudowań. Budynki są w stanie agonalnym: brak dachów, zawaleniu uległy stropy wszystkich kondygnacji, brak drzwi i okien- straszą gołe otwory, brak podłóg. Wewnątrz pomieszczeń rosną nawet drzewa. Aż strach wchodzić do środka. A mimo tego jest to miejsce niesamowite, wręcz magiczne. I mimo upływu lat nadal urzekające swym pięknem. I nadal imponuje swoim ogromem…

 

Dawna piekarnia i mieszkania

Pierwotnie w budynku tym mieściła się hrabiowska piekarnia z oborą, a na piętrze były pracownicze mieszkania.

Budynek był niegdyś otynkowany. Dziś straszą odrapane ściany z cegieł. Obiekt posiada prostą bryłę w formie prostokąta. Dziś już nie posiada dachu, a wnętrze jest zawalone. Ale nawet w takim stanie widać jego dawne piękno. Zachowały się resztki ozdobnych gzymsów oraz piękne otwory okienne łukowe.

Po wojnie budynek zostaje przekształcony na chlewy i stajnie. Dokonał tego bratanek Piusa Janocha, Joseph, który z zawodu był murarzem. Od tej pory hodowano tu zwierzęta.

 

Dawna piekarnia i mieszkania przerobiona na oborę, a później również na chlew.

Na elewacji widać jeszcze resztki przepięknych zdobień i boniowań.

Wnętrze budynku mieszkalnego już nie do zamieszkania.

Wnętrze budynku mieszkalnego. W rogu pozostałość po kominie.

Dawna piekarnia i mieszkania przerobiona na oborę, a później również na chlew.

Dawna piekarnia i mieszkania przerobiona na oborę, a później również na chlew.

 

Spichlerz

Spichlerz był ogromnym kilkukondygnacyjnym budynkiem, w którym przechowywano materiały sypkie, głównie zboża, ale również mąkę, która powstawała po zmieleniu zbóż.

Obiekt na rzucie prostokąta, stanowi zwartą bryłę. Składa się ze środkowej czterokondygnacyjnej części oraz dwóch skrajnych ryzalitów pięciokondygnacyjnych. Centralną część stanowi siedem osi okiennych, w narożach znajdują się dwuosiowe ryzality. Na parterze znajdują się normalnych rozmiarów okna. Natomiast na wyższych kondygnacjach są to malutkie okienka. Niektóre z nich ślepe (zamurowane). Wszystkie otwory okienne są zakończone łukiem i zakratowane. Dach spadzisty, prawdopodobnie kryty dachówką bazaltowa, bo taką znalazłam w pobliżu.

Wewnątrz kondygnacje były utworzone z drewnianej konstrukcji, złożonej z masywnych słupów dźwigających belki stropu. Zaledwie kilka lat temu, bo w 2018 roku drewniana konstrukcja była jeszcze widoczna. Obecnie nie ma po niej śladu. Wygląda na to, że nie zadziałał tu ząb czasu, lecz czynnik ludzki. Widocznie komuś przydało się drewno na zimę.

Obiekt posiada dwie bramy wjazdowe, które zostały przerobione prawdopodobnie w poł. lat 50. XX wieku, kiedy w zabudowaniach po młynie utworzono PGR. Spichlerz pełnił rolę magazynu broni, a w latach 60. ubiegłego wieku znajdował się tu magazyn Zakładu Przemysłu Skórzanego „Otmęt”.

Przeogromny budynek, niezwykle bogaty w zdobienia. Widać wyraźne podział kondygnacji. Zachowały się jeszcze zdobione gzymsy i boniowanie.

Na pierwszym planie spichlerz, w oddali budynek młyna. Ujęcie z połowy lat 80. XX wieku. Fot. pochodzi ze strony www.fotopolska.eu.

 

Budynek spichlerza od wschodniej strony.

Jedno z dwóch wejść do budynku spichlerza.

Wnętrze dawnego spichlerza. Do dziś robi wrażenie swoim ogromem.

Wnętrze spichlerza z pozostałościami belek stropowych.

Wnętrze spichlerza z pozostałościami belek stropowych.

Wnętrze spichlerza z 2014 roku. Wówczas jeszcze była częściowo zachowana drewniana konstrukcja budynku. Fot. pochodzi ze strony: www.fotopolska.eu. Najdziwniejsze jest, że jeszcze rok temu ta drewniana konstrukcja istniała (widać ją na zdjęciach blogerów). Na to wygląda, że nie zadziałał tu ząb czasu, lecz czynnik ludzki. Widocznie komuś przydało się drewno na zimę.

Jeszcze zachowana ogromna drewniana konstrukcja spichlerza. Niestety nie znam datowania zdjęcia. Fot. pochodzi ze strony: www.wodip.opole.pl/opolszczyzna/gminy/strzeleczki/elementy_krajobrazu.htm

Tu na tym zdjęciu świetnie widać jak olbrzymi był ten spichlerz. Niestety nie znam datowania zdjęcia. Fot. pochodzi ze strony: www.wodip.opole.pl/opolszczyzna/gminy/strzeleczki/elementy_krajobrazu.htm

 

Młyn

Piękny duży budynek na planie prostokąta z bocznymi ryzalitami, a właściwie jednym ryzalitem a drugim skrzydłem. Do skrzydła dobudowany jest parterowy budynek z maleńką przybudówką, która była drugim wejściem. Obecnie nie istnieje. To w tej części znajdowało się koło młyńskie. W środkowej części, tuż przy lewym ryzalicie przybudówka wejściowa.

Budynek jak pozostałe jest ceglany, dawniej pokryty był tynkiem z widocznym boniowaniem. Kryty był spadzistym dachem. Pod dachem ozdobny fryz. Obiekt zwraca uwagę nie tylko swoim ogromem, ale również zrównoważoną, harmonijną kompozycją. Widać symetrię, która podkreślona jest ozdobnymi gzymsami, a które zaś oddzielają poszczególne kondygnacje.

W budynku tym mieścił się młyn wodny, pobierający wodę z płynącej obok Osobłogi. Podczas niskiego poziomu wody lub podczas suszy młyn posiadał zabezpieczenie w postaci parowego źródła zasilania.

Warto wiedzieć, iż kompleks młyński Amerykan jest wpisany do rejestru Narodowego Instytutu Dziedzictwa.

Widok ogólny na zabudowania młyna.

To samo ujęcie, co wyżej z połowy lat 80. XX wieku. Fot. pochodzi ze strony www.fotopolska.eu.

Kompleks młyński Amerykan w połowie lat 80. XX wieku. Fot. pochodzi ze strony www.fotopolska.eu.

Piękna budowla młyna z zachowanymi jeszcze detalami.

Wnętrze niegdyś pięknego młyna. Dziś totalna ruina.

Wnętrze młyna. Zostały tylko resztki pobielonych ścian i zatarte napisy: „Palenie wzbronione”.

Zachowany napis: Palenie wzbronione.

No cóż, hasło nadal aktualne…

Widok z pięknego młyńskiego okna.

Młyn z zewnątrz. Kiedyś był jeszcze zabezpieczony przed niepożądanymi gośćmi, stąd zamurowane okna. Przy drugim otworze okiennym piorunochron.

Niegdyś cała elewacja pokryta była ozdobnym tynkiem, tzw. boniowaniem.

Ślady po dawnych zdobieniach wokół okien.

A to jedyny otwór okienny, który jeszcze posiada framugę okienną, w dodatku częściowo oszkloną.

Wnętrze młyna. Widok z piwnicy, a właściwie z koryta rzeki.

Wnętrze młyna. Tędy płynęła rzeczka. Woda z niej napędzała niegdyś młyńskie koło.

Koryto rzeki. Woda z niej napędzała niegdyś młyńskie koło.

Koryto rzeki. Pozostałości po tamie, która spiętrzała wodę.

Koryto rzeki. Widok w stronę wsi.

Koryto rzeki, która napędzała koło młyńskie.

Koryto rzeki, która napędzała koło młyńskie. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego to sklepienie posiada rusztowanie. Wszystko stało się jasne, gdy wyszłam z drugiej strony tego korytarza. Okazało się, że w tym miejscu znajduje się mostek ceglany. Most ten nadal jest w użytkowaniu przez przejeżdżające ciągniki na pobliskie pola. I stąd konieczność jego wzmocnienia.

Tu widać dokładniej, że nad korytem rzeczki jest mostek.

Po dawnym młynie nie zachowały się żadne przedmioty. Znalazłam jedynie tę jedną kaflę z pieca.

Fragment bazaltu, wykorzystywany na pokrycie dachu.

Tu przed tym drzewem znajdowała się albo studnia albo klomb.

Pozostałość studni lub klombu. Obecnie zasypane.

Widok ogólny na kompleks Amerykan, fot. styczeń 2019 r.

 

Okolica i jej uroki

 

Urocza droga już za mostkiem. Dawno temu droga ta prowadziła do nieistniejącego już tartaku wodnego. Dzisiaj prowadzi do okolicznych pól uprawnych i do lasu.

Droga do młyna od strony Osobłogi. Tam w oddali, po lewej stronie, w  kępce drzew wyróżnia się jasny budynek, będący częścią kompleksu młyńskiego Amerykan.

Przepiękna droga do młyna od strony Pisarzowic, która jest jednocześnie ścieżką rowerową.

 

Element wody

Tak naprawdę cała okolica „pocięta” jest różnymi kanałami i ciekami wodnymi. To jeden z nich.

Niedaleko młyna, bliżej wsi Pisarzowice znajdują się pozostałości jazu bądź śluzy.

Woda w rzeczce jest wyjątkowo czysta, wręcz przeźroczysta. Wygląda na źródlaną. Ale taka musiała być. Aby pieczywo było smaczne, musi być też  dobra woda.

 

Piękna przyroda

Jedno ze starych drzew.

Jedno ze starych drzew.

Kolejne ciekawe drzewo.

To drzewo nie dało już rady naturze.

A po drodze miałam taki widok na lekko zmrożony mech.

 

 

Bibliografia:

Stanisław Małyszczycki „Młynarstwo zbożowe”

Rocznik ”Neustädter Kreisblatt” z 1862 roku

Andreas Martin Smarzly „Młyn Amerikon w Pisarzowicach” w 2007 r. (www.glogowek-online.pl – strona już nie istnieje)








Autor:
Data:
poniedziałek, 14 stycznia, 2019 at 23:06
Kategoria:
Urbex, martyrologia, cmentarze, pomniki, militaria, zabytki techniki
Komentarze:
Możesz zostawic odpowiedz
RSS:
Możesz sledzic komentarze tego postu poprzez Kanal RSS
  1. Anonim Says:

    Wow, niesamowicie ciekawie i szczegółowo opisane. Dziękuję Ci, za przybliżenie tej historii.

  2. Mariola Says:

    Dziękuję za ten komentarz. Zapraszam do innych artykułów.

Dodaj komentarz